środa, 1 sierpnia 2018

Władimir Wysocki Dziennik podróżny ∦ Дороги... Дороги...

  
Dziennik podróżny  
Ech, te drogi wąskie, Zygzakiem, na skos! ziurawe tysiące Białoruskich wiorst! Jadę, klnąc pod nosem Na kolejny dół Ku niemieckim szosom, Równiutkim jak stół. Tam autostrady ponoć trzypasmowe, bez tablic „Achtung!", „Halt" czy „Haende hoch!", Zobaczę, sprawdzę - wrócę, to opowiem; Będę tam wąchać kwiatki, a nie proch. Auto maską kruszy rzedwieczorne mgły, W legowisku duszy Wilk wyszczerza kły, Piszczą kręgi opon, Skowyczą swą pieśń - Wilk podwija ogon Przy tabliczce „Brześć". Tam, na granicy, stanę i odetchnę, pokażę paszport i stempelki i żołnierz na mój widok się uśmiechnie i szlaban w pozdrowieniu wzniesie wzwyż. Jeszcze parę pytań ma do mnie Kraj Rad i ruszam z kopyta w nieznany mi świat, jeszcze prosi celnik o autograf i tyle nas widzieli! Wyjechaliśmy! W lusterku z zewnątrz państwo widzę nasze. Oj, za granicą jestem pierwszy raz! Na złość niektórym jestem i zobaczę Warszawę, Paryż i sto innych miast! Ech, te drogi śliskie, Mokre kocie łby! Polskie kartofliska Wokół polskich wsi! Chłop na wozie swojsko Batem konia tnie - Szkoda, że po polsku ja ni be, ni me. Spragnieni, głodni, no i dość skonani Stanęliśmy, by wrzucić coś na ząb, Bąknąłem po rosyjsku „Proszu pani!" I zrozumiała mowę z obcych stron! Ech, przydrożne dania, Ubogi menu! Jem bez wybrzydzania, I smakuje mi. Deser na ostatku - Sympatyczny kraj! I na ich „herbatku" Dmucham jak na czaj. Rachunek wyliczyła polska pani, A ja, z wrażenia pozbawiony tchu, Zagranicznymi płacąc banknotami Mruknąłem z irytacją: „Drogo tu..."   Dobrze być Polakiem! Czemu - każdy wie; Dziewczyny tu takie, Że serce się rwie! Pod lasem, przy sianie, Chustek barwny krąg - Panny roześmiane, Stogów równy rząd. Mówił nam chłop: - My tutaj piekło przeszli, Kamień by płakał, panie, gdyby mógł, Namordowali Niemcy naszych dziewczyn, Tu gdzie nie stąpnąć, panie, ludzki grób... Ziemię tną lemiesze W proste linie bruzd, Kości do dziś jeszcze Bieleją wśród zbóż, Rzeczy Pospolitej Taki wypadł los - Życia nie przeżyte Wyrastają w kłos... I nagle mózg rozsadzać zaczął czaszkę, wróciło to, co wraca nie od dziś: Powstanie przypomniało się Warszawskie i polski ból w rosyjską wtargnął myśl. Wzywali pomocy, błagali o broń, a nasi sztabowcy zatrzymali front. Chcieliśmy przez Wisłę z marszu, jak się da... I płakali wszyscy słysząc wciąż: "Nielzia!" Było minęło, lecz do dzisiaj w sercu niczym odłamek tamte sprawy tkwią: bezsilny szloch naszych krasnoarmiejców i ten haniebnie zatrzymany front... Czemu stały armie sześćdziesiąt trzy dni, patrząc, jak Powstanie nurza się we krwi? Ponoć był to akt, taka nasza gra, żeby wiedział Zachód, kto tu rację ma. A może sztab miał wtedy inne sprawy? Może za późno zameldował zwiad? Dociskam gaz zbliżam się do Warszawy. Nadrobić chcę spóźnienie z tamtych lat.
© Michał B. Jagiełło. Tłumaczenie, 1989

  
Дороги... Дороги...      
Ах, дороги узкие - Вкось, наперерез, - Версты белорусские - С ухабами и без. Как орехи грецкие, Щелкаю я их, - Ох, говорят, немецкие - Гладко, напрямик... Там, говорят, дороги - ряда по три, И нет табличек с «Achtung!» или «Halt!». Ну что же - мы прокатимся, посмотрим, Понюхаем не порох, а асфальт. Горочки пологие - Я их - щелк да щёлк! Но в душе, как в логове, Затаился волк. Ату, колеса гончие! Целюсь под обрез - И с волком этим кончу я На отметке «Брест». Я там напьюсь водички из колодца И покажу отметки в паспортах. Потом мне пограничник улыбнётся, Узнав, должно быть, - или просто так. После всякой зауми Вроде: «Кто таков?» - Как взвились шлагбаумы, - Вверх, до облаков! Лишь взял товарищ в кителе Снимок для жены - И... только нас и видели С нашей стороны! Я попаду в Париж, в Варшаву, в Ниццу! Они - рукой подать - наискосок... Так я впервые пересек границу - И чьи-то там сомнения пресёк. Ах, дороги скользкие - Вот и ваш черёд, - Деревеньки польские - Стрелочки вперёд; Телеги под навесами, Булыжник-чешуя... По-польски ни бельмеса мы - Ни жена, ни я! Потосковав о ломте, о стакане, Остановились где-то наугад, - И я сказал по-русски: «Прошу, пани!» - И получилось точно и впопад! Ах, еда дорожная Из немногих блюд! Ем неосторожно я Всё, что подают. Напоследок - сладкое, Стало быть - кончай! И на их хербатку я Дую, как на чай. А панночка пощелкала на счётах (Всё, как у нас, - зачем туристы врут!) - И я, прикинув разницу валют, Ей отсчитал не помню сколько злотых И проворчал: «По-божески дерут»... Где же песни-здравицы, - Ну-ка подавай! - Польские красавицы, Для туристов - рай? Рядом на поляночке - Души нараспах - Веселились панночки С граблями в руках. «Да, побывала Польша в самом пекле, - Сказал старик и лошадей распряг. - Красавицы-полячки не поблекли, А сгинули в немецких лагерях...» Лемеха въедаются В землю, как каблук, Пеплы попадаются До сих пор под плуг. Память, вдруг разрытая, - Неживой укор: Жизни недожитые - Для колосьев корм. В моем мозгу, который вдруг сдавило Как обручем, - но так его, дави! - Варшавское восстание кровило, Захлебываясь в собственной крови... Дрались - худо, бедно ли, А наши корпуса - В пригороде медлили Целых два часа. В марш-бросок, в атаку ли - Рвались, как один, - И танкисты плакали На броню машин... Военный эпизод - давно преданье, В историю ушел, порос быльём, - Но не забыто это опозданье, Коль скоро мы заспорили о нём. Почему же медлили Наши корпуса? Почему обедали Эти два часа? Потому что, танками, Мокрыми от слёз, Англичанам с янками Мы утерли нос! А может быть, разведка оплошала - Не доложила?.. Что теперь гадать! Но вот сейчас читаю я: «Варшава» - И еду, и хочу не опоздать!
© Владимир Высоцкий. Текст, 1973
© Александр Бойков. Музыка.
Александр Бойков. Исполнение, 2013 [5:40]

Find all translations of this song
http://www.wysotsky.com/wysotsky////1045.htm?21

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz